DIP
odc. 1.
Być nikim
Nikt
nie chce być nikim. Wszyscy chcemy być, choć w ograniczonym
stopniu i w ściśle określonym środowisku, kimś,
a
najlepiej kimś,
kto zasługuje na uznanie własnej istoty, najlepiej w sposób zgodny
ze specyficznymi dla danej jednostki upodobaniami, egocentrycznymi
przypadłościami etc. etc. Innymi słowy jesteśmy tym, co myślą o
nas inni, a bardziej dosadnie jesteśmy tym, co chcielibyśmy, żeby
inni o nas myśleli.
Kim
ja jestem? Kim jestem dla czytających te słowa? Z pewnością
zbiorem pewnych wyobrażeń, które powstały już z chwilą wejścia
na blog, a potem rozwijających się w miarę zagłębiania się w ów
tekst. Więc jestem myśleniem, Twoim i moim własnym. Można
zapytać, czy gdy nie ma myśli, to istniejemy? Może nic
nie istnieje (solipsyści już wesoło zacierają ręce). W zen jest
takie powiedzenie w stylu: jeśli nic nie istnieje, to dlaczego wieje
wiatr? Nie chodzi oczywiście o naukową wykładnię o różnicy
ciśnień itp. Bardziej chodzi o ten wiatr w naszych głowach, wiatr
myśli. Jeśli się głęboko zastanowić, to dla ponad siedmiu
miliardów ludzi, niedługo ośmiu, dziewięciu itd., jestem nikim,
gdyż dla nich nie istnieję. Nie mają wyobrażenia o mnie, co
skazuje mnie w tym momencie, ironizując, na niechybną zagładę.
Trach! Nie ma mnie! Jednak jestem, ale tak naprawdę są tylko słowa,
moje słowa.
Więc czy jestem słowami, myślami, ciałem fizycznym, duchowym,
astralnym może, a może jeszcze czymś innym?
Być
może w tym tkwi pragnienie bycia znanym,
od którego nie jest wolna chyba żadna istota ludzka. Przykład:
nikt nie lubi, gdy zapomina się jego/jej imienia lub przekręca. Ja
cholernie nie lubię.
Życie jest pełne pytań (w sensie metafizycznym), a
kwestia odpowiedzi-nazwijmy je satysfakcjonującymi, jeśli
oczywiście założymy istnienie takich-niesie wiele wyzwań, w
zależności od dociekliwości, ambicji i wytrwałości, dla osoby
pytającej.
Zapraszam
do lektury kolejnych DIP-ów, pisanych przez nikogo
o
niczym.